niedziela, 23 września 2012

Karol Jakubski - Skazany

Heniek miał iść do kicia, ale go nie wpuścili. No, normalnie go nie wpuścili, gdyż była już szesnasta i administracji już nie było. Do tego klawisz powiedział mu, że jest w stanie nietrzeźwym - no był na lekkim cyku, trzy piwa rano dla kurażu walnął - i w takim stanie wyroku odsiadywać nie może.No to Heniek mówi mu na to, żeby mu takie zaświadczenie wypisał z pieczątką, bo on do kicia miał się zgłosić i się zgłasza, ale go przyjąć nie chcą, a jemu kłopotów z wymiarem sprawiedliwości już starczy.

Heniek grosza przy duszy nie miał, bo wziął tylko tyle, żeby do Jasła dojechać i trzy miechy posiedzieć, więc nawet do domu nie było jak wracać. Pomyślał, że mógłby komuś w mordę dać, albo szybę w sklepie wybić, to pewnie raz dwa by go zamknęli, ale wiecie przecież, że Heniek do bitki skory nie jest, no chyba, że Zośce  miałby przylać, ani do innych takich rzeczy. Przeczekać trzeba było do rana, a on nikogusieńko w Jaśle przecież nie znał, nie bardzo więc wiedział gdzie mógłby się kimnąć, a przecież zimno było jak diabli, choć to był dopiero 13 października, ale śnieg, pamiętacie, już pierwszy właśnie spadł. Postanowił wrócić stopem do Gorlic, ale jakoś nikt nie jechał, a jak już jechał, to za cholerę nie chciał się zatrzymać. Poszedł więc z buta.

Śnieg sypał coraz mocniej, a on w letnich butach (chociaż powinien głupek pamiętać, że w styczniu będzie wychodził!) szedł przez Jasło, przeszedł z dziesięć kilometrów a tylko do dworca w Jaśle doszedł. Tam poznał paru chłopaków, którzy go winem poczęstowali, ale jak pół im wypił za jednym łykiem, to mu powiedzieli, żeby lepiej szedł już do tych Gorlic. Ale jemu już nie bardzo w smak było, bo już się troszkę nabzdryngolił, postanowił więc pójść do psiarni, żeby tam się kimnąć. Problem w tym, że nie wiedział, gdzie jest w Jaśle komenda. Próbował zatrzymać sukę, ale gliny powiedziały mu, że na takich obszczymurków nie mają czasu, bo jadą właśnie na interwencję i żeby szedł sam na komendę - "tam".

Heniek w śniegu po kolana, po ciemku zgubił się po dwustu metrach. Wreszcie, przy wejściu do jakiegoś bloku złapał faceta, jak się później okazało redaktora z Nowin, i zapytał, którędy na komendę. Redaktor, jak to redaktory, ciekawski, o wszystko Heńka wypytał i sam go na komendę zaprowadził. Opowiedział całą historię policjantowi, ten alkomatem go przebadał i mówi, że ma półtora promila. Na co Heniek: no wypiłem trochę wina, bo żem się tą całą historią zdenerwował.

Policjant, tam też są ludzie, powiedział na to, dobra, tu pan zostanie do rana, potem zawieziemy pana do zakładu. A pan, powiedział do redaktora, niech pan o tym nigdzie nie pisze, bo znowu będzie jakaś chryja.

Z cyklu Opowieści spod stołu

Brak komentarzy: