czwartek, 29 grudnia 2011

Manuel Pilares - Ten gruby chłopiec, któremu rodzice kupili piłkę.


Ten gruby chłopiec, któremu rodzice kupili piłkę to jedyny nudziarz w całej grupie. Jego koledzy podzielili się już na dwie drużyny, ułożyli kurtki na kupki oznaczając w ten sposób bramki i zabrali się do kopania piłki.

Ten gruby chłopiec nie ma innego zadania niż pilnowanie kurtek. Nie może oglądać tego, co dzieje się na boisku, nie może zjeść podwieczorku kiedy inni grają, nie wolno mu nawet bić brawa po dobrym zagraniu. Gdyby klaskał, albo protestował po jakimś zagraniu, ci, którzy przegrywają spraliby go. A gdyby powiedział „To moja piłka!”, zbiliby go również ci, którzy wygrywają.

Ten chłopiec wie, że nawet jeśli go nie zbiją, nigdy nie będzie mógł powiedzieć „To moja piłka!”. Koledzy by się od niego odwrócili, a on zostałby sam jeden z piłką pod pachą, czując ten potworny ciężar w żołądku, jakby powietrze w piłce zamieniło się w ołów, jakby na brzuszku, wyrósł mu jeszcze jeden.

Grubi chłopcy, którym rodzice kupują piłki są dziećmi skazanymi na to, by uśmiechać się życzliwie i siedzieć cicho.

- Idź do domu i zabierz sobie tę piłkę.
- Spływaj z tą piłką i zostaw nas w spokoju.
- Schowaj sobie tę piłkę tam, gdzie kury chowają jaja.

Zobaczyłem jednego grubego chłopca jak zbliżał się do Wiaduktu. Rozglądał się dookoła, jak gdyby chciał się upewnić, że nikt go nie śledzi. Kiedy dostrzegłem, że niesie ze sobą piłkę, pomyślałem, że chodzi o próbę samobójstwa. Podbiegłem do niego. Chłopiec zarumienił się.

- Mam zamiar wyrzucić piłkę – powiedział poważnie swym słodkim głosikiem – Potąd mam tej piłki.
- Nie lubisz grać w piłkę?
- Lubię. Ale nie lubię grać sam.
- A dlaczego nie grasz z kolegami?
- Bo nie chcą.

Chłopiec wyjął zatyczkę z piłki i spuścił z niej powietrze.
- Po co spuszczasz z niej powietrze?
- Nie chcę, żeby spadła żywa. Nie chcę, żeby się odbiła od ziemi i wróciła do mnie. Po prostu nie chcę.

Chłopiec cisnął piłką tak, jakby rzucał pantoflem. Piłka na dole zrobiła „plask”. Jemu jednak nie było jej żal, bo wcześniej spuścił z niej powietrze, żeby spadła martwa i nie poczuła upadku.

- Musiałem się jej pozbyć.
- Rozumiem.
- Nie, nie rozumie pan. Mógłbym nigdy nie grać w piłkę. Ale moi koledzy nie pozwalali mi nawet zdjąć kurtki, kiedy pilnowałem ich ubrań. Mówili, że ściągam ją po to, żeby ludzie myśleli, że gram. Mówili, że…

Chłopiec rozpłakał się. Otoczyli nas przechodnie.

- Co się stało temu dziecku?

Odpowiedziałem:

- Piłka.

I, żeby nie kłamać, pokazałem ulicę na dole, dając niejako do zrozumienia, że tam właśnie mu spadła.

Przechodnie chórem komentowali:

- Nie płacz, chłopcze. Tato kupi ci nową piłkę. Nie płacz chłopcze. Tato kupi ci nową piłkę…

Płaczącego dziecka nie można było uspokoić.

-Nie płacz, chłopcze! Tato kupi ci nową piłkę.

Pełne łez oczy dziecka spoglądały na mnie z przerażeniem. Już miałem mu powiedzieć: „Dobra, uspokój się, może tato ci jej wcale nie kupi.” Ale gromada przechodniów powiększała się niepokojąco. A jeden wyniosły i   pewny siebie pan namawiał głośno innych:

-Kupmy natychmiast piłkę temu dziecku. Daję dwadzieścia pięć peset! No! Zrzućmy się mu wszyscy na piłkę!