piątek, 1 listopada 2013

Karol Jakubski - Targi

Poszedłem na te targi, bo przecież trzeba się pokazać. A najlepiej się pokazywać wywołując skandal. Poszedłem zatem na targi, żeby wywołać skandal. Nie jestem jakoś specjalnie znany, więc moim kontrowersyjnym występem nikt by się specjalnie nie zainteresował, nawet gdybym tam wystawił, albo przyszedł całkiem nago. Szybko by mnie zwinęli i mało kto by zauważył. Zresztą, żeby pokazać się nago jestem trochę zbyt nieśmiały. Musiałem w związku z tym podpiąć się pod kogoś znanego i w ten sposób wywołać skandal. Pyskówka nie wchodziła w grę, tym bardziej, że jak się zdenerwuję, to jeszcze bardziej się jąkam. Zostało mi tylko jedno wyjście: musiałem komuś przypierdolić.

Tylko komu? W sumie literaci to raczej nie supermeni, ale zawsze mógłbym trafić na jakiegoś Hemingwaya… Zostały mi dwie opcje – kobieta lub poeta (nawet się jakoś tak prostacko zrymowało). Kobiety odrzuciłem od razu, bo to by mi raczej nie przyniosło sławy, choć niejednej chętnie bym przyłożył.A więc poeta...

Sprawdziłem na stronach targów i festiwalu Conrada listę zaproszonych. Z "konradowców" znałem tylko trzech, ale żaden z nich nie był poetą (Kuczok, Shuty, Twardoch). Zacząłem grzebać w „targowcach” – też nie było łatwo – sporo tam było znanych postaci, ale mało literatów. Znalazł się aliści jeden, który bardzo mi odpowiadał – Tomasz Jastrun. Znałem tę słynną anegdotkę z jego ojcem i Himilsbachem w roli głównej, poza tym widziałem go, jeszcze w czasach studenckich, na spotkaniu z Fuentesem – wydał mi się wtedy palantem, więc nie miałem jakichś wielkich skrupułów. Nie chciałem, żeby mój występ, był czymś w rodzaju „ataku na Miecugowa”, więc postanowiłem się trochę lepiej przygotować. Czytać jego wierszy nie zamierzałem, bo poezji nie rozumiem i nie lubię, ale wpadłem na jego bloga a tam… - chaos, błędy ortograficzne, interpunkcyjne, brak polskich znaków i nuda, przeraźliwa nuda. Jeżeli tak poeci piszą prozę, to ja dziękuję! I to był mój punkt zaczepienia.

Wszedłem na spotkanie z puszką Tyskiego za paskiem. Stanąłem z tyłu, Jastrun pieprzył. Otwarłem piwo, wypiłem trzy łyki dla kurażu i zacząłem iść w stronę stolika. Nabrałem piwa do ust, za moment stałem już przed stolikiem dla gości (czułem jak bąbelki mi buzują, piwo prawie wychodziło mi nosem). Wyplułem wszystko na poetę: „Przestań gwałcić język polski! Przestań gwałcić język polski! Przestań gwałcić język polski!”. Jastrun zbaraniał, ludzie zdębieli, a ja krzycząc to moje „przestań gwałcić język polski!” wybiegłem ze spotkania przez nikogo nie zatrzymywany.

Jak już byłem poza halą uświadomiłem sobie, że zapomniałem się przedstawić, a przecież nikt nie zna mojej twarzy! Jednak gdybym teraz tam wrócił, to bym się naraził na kpiny. Ale to ja byłem, ludzie, to ja byłem.