sobota, 30 sierpnia 2014

Karol Jakubski - Ekskursje

Nie bolało. Nawet iniekcja odbyła się bez ukłucia, więc nie miało co boleć. Zasnąłem niemal natychmiast, a kiedy się obudziłem byłem już tam, w kluczowym momencie, tak jak nam obiecano. Siedzieliśmy w samolocie, jeśli można to tak nazwać, specjalnie do tego przygotowanym: okrągłym, z panoramicznym oknem i przeszkloną podłogą, tak, że mieliśmy idealne warunki do oglądania tego wspaniałego spektaklu. Podobnych "spodków", czy też, jak to niektórzy nazwali "ufo" było z nami cztery, we wszystkich kilkadziesiąt osób pilnie wypatrujących tego Największego.

Nie była to wprawdzie ekskursja mojego pierwszego wyboru, ale cena w ofercie last minute (ktoś podobno zmarł na tydzień przed startem) przekonała mnie, żeby zobaczyć, jak to naprawdę było.

Samego Aleksandra nie udało mi się dostrzec. Moi współekskursjanci krzyczeli co chwila: :"jest, patrzcie", albo "to na pewno on", ale były to tylko ich pobożne życzenia, bo pod samymi murami On na pewno się nie pojawił. W sporym oddaleniu od miasta stał rozbity obóz a w samym jego środku stał ogromny namiot. Jeżeli jeszcze przebywał w obozie (co po siedmiu miesiącach może wydawać się wątpliwe), to zapewne właśnie tam. Nie sądzę, żeby, jak mówią, faktycznie kierował oblężeniem z którejkolwiek z wież.

Wisieliśmy w powietrzu, na południe od wyspy, w niemałej od niej odległości, a jednak widzieliśmy doskonale to właśnie miejsce, w którym mur zaczął się kruszyć. Dookoła pływały statki, których podstawowym zadaniem była blokada dwóch portów, ale widać było, że są aktywnie używane w samym oblężeniu: łączono dwa lub trzy pokłady i budowano na nich wieże, z których bombardowano mury.

W pewnym momencie zauważyliśmy wzmożony ruch na grobli łączącej Tyr ze Starym Tyrem. Jednocześnie mur od naszej strony zaczął się z wielkim hukiem sypać i wojska Aleksandra zaczęły wlewać się do środka. Polecieliśmy nad samo miasto, nad którego ulicami unosiła się mieszania kurzu, dymu i Bóg jeszcze wie czego. Z naszej wysokości trudno było to dostrzec, ale zostaliśmy poinformowani, że w tej właśnie chwili byliśmy świadkami nieludzkiej rzezi. Może to i lepiej, że w pewnym momencie powiedziano nam o zbliżających się niekorzystnych warunkach, które oznaczały koniec naszej ekskursji. Spod foteli wypuszczono gaz, który spowodował, że wszyscy usnęli. Obudziliśmy się w swoim czasie w swoim miejscu. 

środa, 13 sierpnia 2014

Karol Jakubski - Ekskursje

Ubezpieczenie od skutków ekskursji aktywnych jest wysokie, zwłaszcza, gdy w grę wchodzi ważne, historyczne wydarzenie. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że to zwykłe naciąganie - przecież nie da się zmienić tego, co już się wydarzyło.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Karol Jakubski - Ekskursje

Nazywamy to ekskursjami, bo trudno nazwać to podróżą, a "wycieczka" jednak nie brzmi dość zachęcająco. Podróżnik tym się różni od turysty, że liczy się z różnymi, nieprzewidywalnymi przeszkodami, jakie może napotkać, a nawet z tym, że może nie wrócić. A turysta? Po prostu oczekuje, że bezpiecznie odbędzie wycieczkę i bezpiecznie z niej wróci, a potem będzie się chwalił znajomym, gdzie był i co widział.