wtorek, 19 czerwca 2012

Karol Jakubski - Bruk

Zdenerwował się i kopnął w sklepową witrynę w rezultacie czego stracił nogę.

Z cyklu Opowiastki

Karol Jakubski - Fabryka snów

Radykałowie religijni postulowali surowe kary za sny "bezbożne, niemoralne, bluźniercze lub sprośne". Nawet w przypadku, gdy zostały nagrane lub odtwarzane bez zgody właściciela.

Z cyklu Opowiastki

niedziela, 17 czerwca 2012

Virgilio Díaz Grullón - Zegarek

 - Ja mu powiem – powiedział dziadek. Chwycił swoją laskę i założywszy pożółkły słomkowy kapelusz poszedł szukać chłopca, który bawił się w kącie werandy.
- Chodź, wnusiu, przejdziemy się.
- Tak wcześnie, dziadziu?
Chłopiec siedząc przy kolejce elektrycznej patrzył wyczekująco na staruszka.
- Nie tak znowu wcześnie, już po czwartej.
Chłopiec podniósł się nieco i na kolanach zaczął ostrożnie rozbierać mosiężne tory.
-Zostaw. Ciocia Irene pozbiera to później.
Dziadek, schylając się, chwycił chłopca za rękę i pomógł mu wstać.
-Umyj ręce i uczesz się trochę – zobaczywszy, że dziecko kieruje się w głąb domu krzyknął – Nie! Nie wchodź tam. Umyj je w zlewozmywaku…
Chłopiec posłusznie zawrócił i wszedł do kuchni. Podszedł do zlewu, odkręcił kurek i zmoczył sobie ręce przygładzając następnie niesforne włosy. Kobieta, która stała za nim, wyciągnęła ręce, tak jakby chciała mu pomóc, ale żałując swego gestu, powstrzymała się i stała nieruchomo z dziwnym wyrazem twarzy, obserwując chłopca do czasu, aż wyszedł z kuchni.
Na werandzie dziadek chodził niecierpliwie z rękami założonymi na plecach, trzymając z tyłu laskę.
- Już? Dobrze, chodźmy.
Wziął go za rękę i wyszli razem na ulicę kierunku centrum miasteczka.
-Dlaczego dzisiaj wychodzimy tak wcześnie, dziadziu?
- Powiedziałem ci, że już po czwartej – Staruszek wyciągnął z kieszeni błyszczący srebrny zegarek, odczepił łańcuszek od szlufki i podał go dziecku.
- Masz, ty go będziesz niósł, ale uważaj, żeby ci nie upadł.
- Mogę go nieść przez cały czas? – Chłopiec ściskał zegarek obiema rękami i przyglądał się mu zdziwiony.
- Tak, wnusiu, oddasz mi go jak wrócimy do domu – odpowiedział staruszek kładąc mu ręku na ramieniu.
- A czemu dałeś mi go dziadziu?
-Bo jesteś już mężczyzną… Czas, żebyś powoli się uczył jak obchodzić się z cennymi przedmiotami.
Chłopiec ponownie zerknął na zegarek wpatrując się w pospieszny ruch sekundnika.
- A dlaczego tylko złota wskazówka się rusza, dziadziu?
- Pozostałe też się ruszają, tylko wolniej.,,
- Nie, nie… Nie ruszają się… Popatrz… Zbliżył zegarek do twarzy staruszka, ściskając go zazdrośnie rękoma.
- Nie ruszają się, kiedy na nie patrzysz. Ale jak o nich zapominasz, wykorzystują to i pędzą wtedy, żeby nadrobić stracony czas.
- Ale nawet jak by pędziły bardzo szybko, to nigdy nie dogonią złotej wskazówki, prawda dziadziu?
- Nie wnusiu, nigdy jej nie dogonią…
- A dlaczego jej nie dogonią.?
- Cóż… bo tak naprawdę, to złota wskazówka, to nie jest wskazówka, tylko promyczek słońca, który tu zamknąłem… A przecież wiesz, jak szybko pędzi słońce, skoro przemierza całe niebo, w ciągu jednego tylko dnia…
Chłopiec chłonący każde słowo dziadka, skinął głową i przez chwile milczał. W końcu znowu na głos zaczął podążać za swymi myślami.
- A kiedy zamknąłeś ten promyczek, dziadziu?
- W nocy, jak spał.
- W nocy? A kto ci go dał?
- Przyniósł mi go staruszek z bieluśką brodą, która sięgała mu aż do pasa.
- A dlaczego staruszek miał promyczek słońca? Kto mu go dał?
- Nie był jego, był Pana Boga… I Pan Bóg poprosił go, żeby mi go przyniósł…
-Pan Bóg? – Chłopiec przez chwile stał zdumiony. – A dlaczego Pan Bóg podarował ci promyczek słońca, dziadziu?
- To nie był prezent: to była wymiana. Ja też dałem coś mojego Panu Bogu…
- A co mu dałeś?
Dziadek milczał przez chwile, a potem odpowiedział nie patrząc na chłopca:
- Podarowałem mu dzisiaj coś bardzo cennego, wnuczku… - A potem, po chwili: – Chodź, usiądziemy sobie tutaj…
Podeszli do murku z kamieni, który otaczał opuszczony dom i usiedli na nim. Starzec opierając ręce na lasce, którą trzymał przed sobą pionowo, a chłopiec obok, z zegarkiem w rękach, które oparł na kolanach i z twarzą wyczekująco zwróconą w stronę dziadka.
Ten wreszcie przemówił:
- To była umowa, pomiędzy Panem Bogiem i mną, wiesz? On potrzebował kogoś, kogo ja bardzo kochałem, i chciał ją mieć u siebie na zawsze… A ja powiedziałem Mu, że jest moim panem i panem wszystkiego, co moje, i że może zabrać ją, kiedy tylko zechce. Wtedy On podziękował mi i powiedział: „Chciałbym dać ci coś w zamian za to, o co proszę: weź ten promyczek słońca i zatrzymaj go sobie…”
Dziadek mówił z głową zwieszoną na piersi, zrobił przerwę i dodał patrząc chłopcu w oczy.
-… taka jest historia promyczka słońca… Od dzisiaj będziemy go mieć, ty i ja, tylko dla siebie. To będzie nasza tajemnica i nikomu więcej o tym nie powiemy…
- Nikomu, dziadziu? Ale ja chciałbym opowiedzieć o tym mamusi…
 Dziadek objął chłopca i przytulając go wyszeptał:
-Nie, wnusiu… Nie będziesz mógł opowiedzieć tego mamie, bo już jej nie będzie w domu, jak wrócimy…
Chłopiec wstał z murku i przeszedł kilka kroków, tak jakby potrzebował czasu na to, żeby sens tych słów dotarł do jego mózgu. Stał przez chwilę nieruchomo, następnie uniósł ręce, w których trzymał zegarek i przyciskając go mocno do piersi powiedział:
- Możemy już wracać do domu. Prawda, dziadziu?
Staruszek podniósł się z trudem i odpowiedział mu, podczas gdy zaczęli iść z powrotem.
- Tak, idziemy… - A po krótkiej chwili dodał - … a zegarek możesz sobie zatrzymać na zawsze…