niedziela, 23 lutego 2014

Karol Jakubski - Lista Jakubskiego

Przekroczyłem trzydziestkę, dodałem do tego trzy lata i zdałem sobie sprawę, że zaczynam zapominać. Zawsze szczyciłem się swoją wspaniałą pamięcią, ojciec mówił nawet po cichu do matki, że wielcy pisarze (czytał gdzieś) tak mają, że pamiętają wszystko łącznie ze szczegółami od wczesnego dzieciństwa - i ja tak właśnie miałem. A tu taki klops... Szczegóły zaczęły się zacierać, nazwiska kolegów i koleżanek z przedszkola i z podstawówki wyparowały z mojej pamięci, nawet wydarzenia ważne zaczęły się niebezpiecznie rozmywać, zazębiać, łączyć w jedno. Zauważyłem, że często opowiadając coś, mówiłem "jako dziecko...", nie pamiętając ile miałem lat, okoliczności, zmyślając szczegóły, których nie pamiętałem.

Niemal w panice postanowiłem przypomnieć sobie wszystko od początku, ale było to już niemożliwe. Może to nowe wydarzenia wypchnęły z mojej głowy te stare? Może to dzieci sprawiły, że przestałem mieć swoje dzieciństwo, a zacząłem zapamiętywać ich? Czyżby moja niezwykła przecież pamięć była zbyt mała, żeby pamiętać to co moje i to co ich?

Zapisywać, zapisywać, zapisywać! Trzeba przechytrzyć fizjologię, kulturą wygrać z naturą ! Ale od czego tu zacząć? Co jest ważniejsze? Akcja, czy bohater? Co jest ważniejsze, miód czy pszczoły?

To ostatnie pytanie zaczerpnąłem z pewnego podręcznika pisania scenariuszy, pytanie bardzo dobre, ale odpowiedzi na nie w podręczniku brak. Sam też nie umiałem na nie odpowiedzieć, jednak postanowiłem zacząć od pszczół.

Leżąc kiedyś w łóżku zacząłem się zastanawiać, ile ludzi w życiu poznałem. Na różnych portalach społecznościowych uzbierałoby się pewnie ok 1000, z czego część tylko wirtualnie, ale takich, których spotkałem w rzeczywistości z 500 wśród znajomych mam. Ale czy 500, albo nawet 1000 to dużo, jak na 30 ponad lat życia? Muszę zrobić listę. Zaczynając od wczesnego dzieciństwa, aż do dziś, potem, jak będę kogoś nowego poznawał, to go do tej listy będę dopisywał.

Rozmarzyłem się. Moja dusza archiwisty przejęła właśnie władzę nad rozumem i począłem myśleć w jaki sposób mógłbym oznaczać ludzi na mojej liście: krewny-obcy, przyjaciel - wróg, realny - wirtualny, kobieta-mężczyzna, znajomy-nieznajomy, pośredni-bezpośredni, stopień zażyłości 1, 2, 3... Już teraz mógłbym stworzyć ze 20 kategorii, którymi mógłbym ich opisać, a potem sortować, wyszukiwać, klasyfikować!

Tylko po co? - z nagła duch dokumentalisty mnie opuścił - Po co miałbym to robić? Może ja umieram? Może już jestem tak stary, że tak rozpaczliwie patrzę wstecz? Jak chcesz stworzyć taką listę, to umieść na niej listę osób, które chciałbyś poznać! Spójrz w przyszłość, nie oglądaj się za siebie...

Aż wreszcie do głosu doszła moja strona merkantylna i pomyślałem, że jak wrzucę tę listę do netu i dopiszę, że niedługo "wydam książkę o Was właśnie, ludziach z listy Jakubskiego", to przynajmniej połowa z tych ludzi tę książkę kupi z próżności, bo ktoś ich w książce opisał. Zapewne też znajdą się tacy, co będą się chcieli dowiedzieć tego i owego o bliźnich z mojej listy. No i niejeden będzie chciał się z mojej listy wypisać, a wiadomo, że nie ma nic za darmo.

niedziela, 16 lutego 2014

Karol Jakubski - Nienawiść

"...nagle otrzeźwiał, zdał sobie sprawę, że od 45 lat nie robi nic, tylko czyta. Czyta, czyta, czyta. Gdzie jest u Borgesa, co mam zrobić teraz? Co Kafka, Cervantes Joyce, Proust, Bahdaj Szekspir, Andersen albo Ludlum napisali o tym, jak mam żyć mając pięćdziesiątkę i nic nie wiem o życiu? Co mi teraz po tych waszych złotych myślach i poradach?"

sobota, 15 lutego 2014

Karol Jakubski - Nienawiść

"Tak się Quijana zacietrzewił w lekturze, że całe noce nie gasił świecy, a dni spędzał za to jak w pomroce. I tak właśnie, śpiąc mało, a czytając dużo, sprawił, że mózg mu wysechł, przez co w końcu stracił rozum."

czwartek, 13 lutego 2014

Karol Jakubski - Nienawiść

Pan, panie Sławomirze życie mi zmarnował. Tak bardzo chciałem pana czytać, a tutaj nic nie wydawali... Tylko po francusku coś do nas docierało, a ja francuski to słabiutko raczej. No i poszedłem na filologię francuską, potem na hiszpańską, potem na włoską. I uczę teraz tutaj na tej ujowej uczelni za ujową pensję... Rzygać mi się chce, panie Sławomirze, kiedy muszę wstać rano i iść uczyć te idiotki za marne grosze. I choć kocham pana, panie Sławomirze za to, co pan napisał, to powiem panu, że to pana wina.